sobota, 4 sierpnia 2012

Jestem Julią, mam lat 23.


Jeśli kiedykolwiek zostałabym poproszona o przywołanie skojarzeń w postaci jednego jedynego obrazu na dźwięk słów "eteryczność", "kobiecość", "metafizyka" będącego uosobieniem tych słów przed moimi oczami w oka mgnieniu staje Poświatowska.
Haśka, Hasieńka, Halina.
Postawiona przede mną w całej swojej istocie, otoczona czymś, co w mojej wyobraźni tli się jako obłok stworzony ze słów, na którym rozpościerają się wszelkie atrybuty kobiecości.
I gdy już, już zdaje mi się, że otrzymałam odpowiedź na to, kim Haśka była, jak ją opisać, przedstawić, uhonorować, w mgiełce puszczonej w moim kierunku sunie jej twórczość i jestem zgubiona zupełnie.
Legenda głosi, że Poświatowska to poetka miłości. Ja mogłabym to sprostować krótko: Poświatowska to ucieleśnienie poezji miłosnej.

"Odkąd cię poznałam
noszę w kieszeni szminkę..."

To moja najukochańsza kobieta na świecie. Słowa nie potrafią wyrazić, tego ile jej zawdzięczam, jak wiele nas łączy i jak wiele nas po czasie połączyło. Poświatowską odkryłam, zdaje się zupełnie przypadkowo, gdzieś, kiedyś, być może w zbiorze wierszy o określonej tematyce, być może w internecie, a być może w podręczniku szkolnym. Gdziekolwiek, by się to nie stało, Haśka pozostała ze mną na (ośmielę się stwierdzić) zawsze.
Halinka to osoba nietuzinkowa i zjawiskowa pod każdym względem. Choć przez wielu stawiana na piedestale to osoba bardzo normalna, kobietą-aniołem wcale nie była.
Przeżyła wiele, tak: przeżyła, bo Haśka starała się żyć pełnią życia i czerpać z niego jak najwięcej i nawet, jeśli najdrobniejszy ruch groził śmiercią, ona robiła wszystko na jej przekór. Pragnęła żyć, a nie egzystować.

"Chcę żyć! Tak, bardzo chcę żyć! Chcę chłonąć czyste powietrze, chcę się całować z moim chłopcem, chcę tańczyć w jego ramionach!"

Z tej właśnie przekorności zrodziło się to, co się zrodzić musiało: kreślone z pasją wiersze, listy czy stronice "Opowieści dla przyjaciela". Wszystko, co jeszcze powstać powinno, wszystko, co powinno się zdarzyć przekreśliła choroba.

Halinko, kochana, wypełniłaś mnie całą. Halinko, gdzie jesteś teraz? Halinko, dlaczego tylko oczami wyobraźni mogę przysiąść obok Ciebie na ławeczce w parku przypatrując się Twojemu własnemu szałowi twórczemu?
Halinko, proszę, bądź przy mnie blisko bo tylko wtedy nie jest mi zimno...


„Pamiętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość skazała mnie na śmierć.”


3 komentarze:

  1. Heh, dzisiaj biegałam po domu i do piosenki z “Zakazanych piosenek”, że “na dworze jest mrok, w pociągu jest tłok, zaczyna się więc sielanka, on objął ją w pół, ona gruba jak wół, pod paltem schowana rąbanka”, nuciłam, że “nie będę Julią wierną na balkonie”. Zróżnicowany repertuar, nie uważasz? :D

    Dla mnie Poświatowska jest królową polskiej kobiecej poezji miłosnej. Zdeklasowała nawet Pawlikowską-Jasnorzewską i Iłłakiewiczównę. Bo spójrz tylko, to ona pierwsza odważyła się pisać o ciele, miłości cielesnej, pożądaniu, namiętności. U poetek, które uważa się za prekursorki takiej poezji w Polsce wszystko było zasłonięte parawanem dobrych manier i sprowadzone do pensjonarskich chichotów, rumieńców i flirtów.
    Też jej wiele zawdzięczam, choć to Plath jest moją pierwszą Mistrzynią, z innych powodów niż Poświatowska, ale gdyby nie pewien uśmiech, luty i jej tomik nigdy nie zrozumiałabym słów, że “Odkąd cię poznałam noszę w kieszeni szminkę”. A odkąd go poznałam noszę w torebce szminkę, a to bardzo smutne nosić w kieszeni szminkę, kiedy on patrzy na mnie li i jedynie, jak na "uczennicę". Wiesz, ona była raczej “nierozważna i romantyczna”. Cholernie świadoma swojej seksualności i kobiecości, i choć ja zawsze staram się być a’la femme fatale z linku, który podrzucę Ci na dole, to patrząc na nią widzę kwintesencję kobiety. Silnej, ale kruchej. Delikatnej, ale nie słabej. Kobiecej, ale nie wulgarnej. Księżniczki, ale nie tej uwięzionej w wieży. Chociażby epizod w Ameryce z Kosińskim (o ile dobrze pamiętam) i to, jak go opisała w “Niebieskim ptaku”, a później jak on odwdzięczył się jej, już po jej śmierci, w "Pustelniku z 69 ulicy" o ile mnie pamięć nie myśli.
    Poetka kochana i poetka czytana.

    http://www.youtube.com/watch?v=OFgvkvjVN5Y nie wiem, czy Ci pokazywałam, bo na facebooka na bank wrzucałam nie raz, ale uwielbiam to! :D

    Idę spać, bo jutro, a właściwie już dzisiaj pobudka wcześnie rano i - sierpniowe Bieszczady :)

    OdpowiedzUsuń
  2. poświatowska. wspaniała postać zarówno jako kobieta jak i poetka. wydaje mi się,że właśnie ludzi,którzy mają możliwość zgłębiania życia w krótkim czasie,czerpią z niego jak najwięcej. tak jak ona. czuła całą sobą, pięknie ubierała myśli w słowa,z którymi tak wiele kobiet się dziś identyfikuje. polecam film 'tętno' inspirowany jej życiem. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O filmie przyznam się, nawet nie słyszałam, a to coś nowego, bo czym jak czym, ale jako maniak filmowym wiedzą filmową dość dobrą mogę się poszczycić. Dziękuję bardzo,na pewno sprawdzę! Pozdrawiam i z tej strony :)

      Usuń