czwartek, 16 sierpnia 2012

„Raz w życiu pomyliły mi się kroki i od tego czasu chodzę krzywo.”

Dusz buntowniczych na tej planecie nie brak. Kiedy mowa jest o buntownikach znanych szerszej publiczności można być pewnym, że posiadają oni rzesze wyznawców, sami zainteresowani są nietuzinkowi, a cokolwiek uczynili zapierało dech w piersiach milionów. Buntownicy to zarazem trudna grupa, tak jak każdy z nich jest inny, tak każdy jest trudny na swój własny sposób. Hłasko też. 

"(...)całe życie żyłem tak, aby z chwilą, kiedy zginę, nie zos­tało po mnie niczy­je praw­dzi­we wspom­nienie i dla­tego nie mówiłem ludziom praw­dy o so­bie(...) i dla­tego uciekałem przed wszys­tkim co mogło się zdarzyć, gdyż bałem się ludzi i nie chciałem aby zos­tało po mnie nic."

Kiedy w Polsce pojawia się ktoś o odmiennym sposobie bycia od razu zostaje ochrzczony "polskim Jamesem Deanem", nie ominęło to Cybulskiego, nie ominęło to również Hłaski. Chociaż sam pisarz nie przepadał za taką odmianą swojego nazwiska. Za idoli obrał sobie ludzi równie tajemniczych jak on: Humphreya Bogarta  i Dostojewskiego. Szkoła go nie cierpiała, a może nawet nie nie cierpiała, ale przyszło mu edukować się w przykrych czasach stalinizmu, kiedy nikogo nie obchodziło, czy swoje wykształcenie zaprzepaszcza właśnie jeden z przedstawicieli literatury polskiej czy całkiem obojętna osobistość. Począł więc imać się różnych prac, legalnych, nielegalnych, trudnych i błahych. Lecz zawsze tworzył.  
Tworzył:
- spisywał wspomnienia ("Piękni dwudziestoletni")
- pisał powieści ("Sowa, córka piekarza", "Następny do raju", "Ósmy dzień tygodnia" i wiele innych)
i opowiadania ("Pętla", "Pierwszy krok w chmurach"

Wyjeżdżał z kraju, kolejno:
- Francja
- Niemcy
- Włochy
- Izrael
-ponownie Niemcy

Romansował z Osiecką, przyjaźnił się z Komedą, twierdził, że książki można pisać tylko, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu. Pisanie książek uważał za bardziej intymne od łóżka.
Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, jego ciało spoczywa na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. 

"Marek, masz w sobie to najpiękniejsze, co może mieć człowiek - prawdę. Nie chcesz być taki jak świat, w którym żyjesz. Jesteś najodważniejszy z naszego pokolenia, bo widzisz prawdę nawet tam, gdzie to bardzo boli." [1]

Ten ciąg zdań to cichy apel, by Marka Hłaskę ocalić od zapomnienia. 

[1] z listu Agnieszki Osieckiej



4 komentarze:

  1. Hłasko jako Bogart.... eeee... nie, nie zgadzam się! Mam do niego letni stosunek i na pewno nie postawiłabym go z Bogartem w jednym rzędzie. Jego twórczość oczywiście znam, choćby z tytułów, ale nigdy nie garnęłam się do niej. Nie moje czasy, mogłabym rzec i choć skazuje mnie to na jakieś zamknięcie w ulubionej epoce, to nie mogę się przełamać.
    Ale nawet jeśli się nie lubi, znać trzeba.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, nie jako, to li i jedynie jego idol :) U mnie jest zaś odmiennie, ja Bogarta przetrawić w pełni nie mogę. Nie jest to bynajmniej żadna niechęć, raczej to, co sama określiłaś "letnim stosunkiem". Ja sama Hłaski nie kocham, tzn. lubię, ale nie jest to ani miłość ani większa sympatia na granicy miłości i uwielbienia. Bardziej cenię go za pojedyncze cytaty niż za całe dzieła, jednak uważam, że autor to wartościowy, a jednak mimo to nieco zapomniany w obecnej Polsce, a przecież iście buntownicza postać, która powinna przyciągać! Post powstał więc "ku pamięci".

      Usuń
    2. Czytanie ze zrozumieniem nawala nawet u humanistów... Idę utopić smutki w tabliczce czekolady.

      Usuń
  2. Dobrze zrobiłaś, że o nim napisałaś. Warto przypominać i warto pamiętać.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń