piątek, 3 sierpnia 2012

"Piękne są oczy fiołkowe, ale kto ukradł drzwi?"


Nie skłamię głosząc stwierdzenie, iż lata 20 i 30 były najurokliwszymi w dziejach wszystkich epok. Począwszy od Mieszka I, skończywszy na momencie, kiedy piszę ten post.
Tak sądzę i będę tego bronić na wieki wieków. Amen.
Kłamstwem nie będzie też, jeżeli powiem, że oddałabym cały swój dobytek, gdyby podróż w czasie była możliwa. Wystawanie niczym całe stado podlotków pod domem Żabczyńskiego, przesiadywanie i pensjonarskie wzdychanie w Małej Ziemiańskiej licząc na spotkanie niezwykłych osobistości to tylko nieliczne z moich planów. 
Ale przecież na klimat minionej epoki wpływa nie tylko życie bohemy artystycznej, ale i to na pozór zwyczajne życie, które w perfekcyjny sposób opisał Kornel Makuszyński, w mojej najulubieńszej na świecie książce.
Panie, panowie, "Szatan z siódmej klasy" w pełnej krasie.
Proszę sobie, wyobrazić że mamy rok 1937, nie, proszę pod żadnym pozorem nie wspominać o wojnie, na razie nic nam nie grozi. W Warszawie zbliża się koniec roku szkolnego, czerwcowe słońce impretynenckozgląda do sal lekcyjnych, przez co uczniowie rozkojarzeni myślami są już hen daleko podśpiewując, że "już za parę dni, za dni parę..."
Gdzieś w centrum Warszawy, a może i na Bielanach znajduje się iście szatańska klasa, a właściwie klasa posiadająca własnego szatana. Ów szatan, zowie się Adaś Cisowski i nie ma takiej zagadki, której nie potrafiłby rozwiązać. Bo wie, że na sposoby są sposoby.

Cała historia rozpoczyna się dość błaho. Wspomniana już klasa siódma wiedzie prym na lekcjach historii, każdą lekcję z tymi urwipołciami pan profesor Gąsowski (wielka figura, największy miłośnik Napoleona, a zarazem największy wróg Hannibala, ukochany przez uczniów, którzy kroczą za nim niczym wojska za Wielkim Cesarzem; w skali roztargnienia zdobywa 20 punktów na możliwych 10) prowadzi z rozkoszą, bo czymże innym może być chwila, gdy każdy z pytanych odpowiada jak z nut, a napoleońskimi anegdotami i nawet najbardziej szczegółowymi opisami bitew sypie jak z rękawa? Spokojnym rytmem toczy się życie historyczne klasy siódmej, a spokój zmącił li i jedynie maleńki czwartek, bo jak sam Adaś przyznaje, dzisiaj jest nasze Waterloo.
Geniusz klasy siódmej nie polega właściwie na niczym nadzwyczajnym, chociaż paradoksalnie jest to sprawa nadzwyczajna. Szatański Adaś odkrył bowiem metodę pana profesora. Pan profesor, jak i wielu innych profesorów dawnych i dzisiejszych posiada własny system pytania. Niestety, w ten nieszczęsny, można by rzec: krwawy czwartek żaden z wytypowanych do odpowiedzi nie był przygotowany, kompletna pustka, kompletne rozczarowanie. A wszystko jest winne sromotnej pomyłce pana profesora, niewiele trzeba, by nieszczęście było gotowe. Zdesperowana klasa siódma, ze sprawcą zbrodni -Adasiem - na czele ostatecznie przyznaje się do winy, pan profesor pełen szoku rozpacza, otwarcie rozpacza nad tą jakże wielką zbrodnią, ma nawet w planach stać się najokrutniejszym z profesorów, jakim dane było chodzić kiedykolwiek po Ziemi i z pewnością dotrzymałby słowa, gdyby nie interwencja Adasia. Podejmuje on próbę. W przyszłą sobotę, on i pan profesor zmierzą się ze sobą, jeśli Adasiowi się powiedzie (czego pan profesor nie przewiduje nawet w największych koszmarach) klasa zostanie puszczona wolno (choć chłopcy honorowo obiecują bez względu na wynik być przygotowanym na każdą lekcję, nie biorąc pod uwagę innych okoliczności), a jeśli nie, chłopiec będzie musiał pożegnać się ze spokojnym żywotem. Gdy Adaś w sobie tylko znany (w pełni) sposób odgaduje, co profesor Gąsowski miał na myśli, z miejsca staje się głównym młodocianym detektywem i żadna ciekawa sprawa (a było ich kilka) nie może obejść się bez jego udziału. Ach, no tak, a nieszczęsna sobota odchodzi w niepamięć, czyniąc to nawet szczęśliwie, bo przecież "Non c'è sabbato senza sole!"  ("Nie ma soboty bez promyczka słońca!")

Gdy więc w rodzinnym domu pana profesora zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a urocza fiołkowooka siostrzenica profesora -Wanda samym spojrzeniem doprowadza Adasia do stanu zakochania, pewnym jest, że nikt inny, tylko pan Adaś, może pomóc.
Czy mu się to udaje? Czy potrafił rozwikłać tak poplątaną zagadkę, której motywem przewodnim są...drzwi? I czy podróż do Bejgoły była aby na pewno dobrym pomysłem? Proponuję poczuć to na własnej skórze, sięgając po książkę, która z pewnością zajmie Was na kilka godzin, dostarczając masy rozrywki oraz historii oczywiście.

_________________________________________________________________
Wszelkie cytaty pochodzą z książki "Szatan z siódmej klasy" autorstwa Kornela Makuszyńskiego, wydawnictwo Nasza Księgarnia.

4 komentarze:

  1. Zgadzam się, nie ma epoki piękniejszej niż dwudziestolecie, mimo, że niektóre wydają się bardziej urokliwe. Czytałaś “Życie prywatne elit artystycznych II Rzeczypospolitej”, że wiesz o podlotkach i listach miłosnych do Żabczyńskiego, czy to z mojego bloga? ;d Ale czy nie byłoby tak, że kiedy już byśmy się Tm przeniosły, rzeczywistość okazałaby się skrajnie różna od naszych wyobrażeń? Sartre pisał coś takiego, że może te czasy nie są najpiękniejsze, ale są nasze.
    “Szatana” lubię, nie uwielbiam, bo uwielbiam “Pannę z mokrą głową” (wiadomo, akcja dzieje się w Zakopanem, więc Monika już “jupi!”), ale lubię, nie od pierwszego czytania, ale lubię. Adaś mnie urzekł, no i “Koza”! Prof. który przypomina momentami mojego profesora od historii jeśli chodzi o rozkojarzenie i organizację. I zapytam, choć odpowiedzi jestem niemal pewna, którą wersję “Szatana” lubisz, tą starą z Polą Raksą, czy nową?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powiem Ci, że tę wzmiankę o Żabczyńskim wyczytałam gdzieś, a nawet nie wiem gdzie, moc internetu chyba to sprawiła, kiedy wzdychało się do Żabcia godzinami i drukowało zdjęcia.
      Wiesz, myślę, że tak. To chyba tzw. 'the golden age thinking', którym Allen zmiażdżył mnie w "Midnight in Paris". - "Adriana, jeśli tu zostaniesz wkrótce zaczniesz fantazjować o innych czasach i one staną się epoką twoich marzeń. I tak jest z teraźniejszością. Zawsze jej czegoś brakuje, bo w życiu zawsze czegoś nam brakuje (w oryginale ostatnie zdanie to raczej: teraźniejszość zawsze jest niesatysfakcjonująca)" Ale póki takie podróże są poza naszym zasięgiem to pozostaje Nam marzyć, że byłoby zupełnie odwrotnie. Adaś to moja największa miłość książkowa, której nie mogę się wyzbyć, oblecę całą Warszawę w poszukiwaniu chłopca rodem z lat 30! A patrzącc nań na pryzmat filmowy "Szatana" lubię i tego i tego. Gdyby kazano mi wybierać tylko jedną bez wahania odpowiedziałabym, że to ta z Polą Raksą jest najulubieńszą i wszystko tam jest na swoim miejscu, gdyby nie drobny fakt nie umiejscowienia Szatana w latach 30, w dodatku dodając zmiany pomiędzy pierwowzorem, stąd też i jakaś tam sympatia do kiczowatej wersji nowej, choć nie wiem, czy to już lubienie.

      Usuń
  2. Hej, Basiu. Pamiętam, że uwielbiałam jako dziecko Szatana, absolutnie magiczna, działająca na wyobraźnię książka, pamiętam przyjemność jaką czepałam z czytania, ułamki z fabuły i oryginalną atmosferę, która czasem mnie jeszcze dziś napada na widok czegoś co przywołuje tamte czasy... a czytałam przecież tyle lat temu! Tak samo mam z Awanturą o Basię. :-) Chciałam w wakacje zorganizować sobie sentymentalną wycieczkę do czasów podstawówki i przeczytać je jeszcze raz... ale chyba się nie zdobędę, zbyt cenię sobie wspomnienia, żeby je zamieniać w czas rzeczywisty.
    Co do lat 20 i 30-tych! Piszę ten komentarz właściwie po to, żeby polecić Ci pewną książkę - "Tak, ukochana" Melanii Mazzucco, napisana pięknym językiem biografia beletryzowana Annemarie Schwarzenbach, plus rodzeństwo Mannów, Carson McCullers... Ta książka pozostała we mnie na kilka dobrych lat po przeczytaniu (czytałam w 1 klasie gimnazjum), prześladującym mnie wspomnieniem zmusiła niedawno do przeczytania jej po raz drugi, i oczarowała kompletnie, wpadłam w nią po uszy, ma wielką siłę oddziaływania - przynajmniej na mnie :-)
    Pozdrawiam
    deszczowypies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Tak, ukochana" zbieram się od pewnego czasu i w końcu będę musiała zebrać się ostatecznie i po nią sięgnąć. Mam na szczęście, skąd ją wytrzasnąć, więc być może "już za parę dni, za dni parę" (choć może troszeczkę dłużej) rozpocznę czytanie.
      Dziękuję za komentarz, miło, że tutaj mnie odnalazłaś :)
      Pozdrawiam i ja.

      Usuń